Uwaga Spoiler!
Na szkarłatnych morzach

„- Powtarzam to niemożliwe.
- I znowu pana poprawię. Trudne. A „trudne” i „niemożliwe” to kuzyni, których często się myli, choć mają ze sobą niewiele wspólnego.”
W samej historii znajdziemy wiele określeń żeglarskich, choć autor podkreśla, że ta część została tak przedstawiona, by ułatwić niezaznajomionym czytelnikom z tym tematem. Choć dla laików (do których sama się zaliczam) i tak przebrnięcie przez wszystkie niewiele mówiące zwroty, może być z jednej strony mozolne ale dzięki temu można się choć trochę wczuć w żeglarski klimat.
Moją uwagę przykuł w pierwszym rozdziale jeden z opisów. Chodziło w nim o opisanie otoczenia i dworków, przy których pojawił się termin „barok”. Może jakoś tam podziałało to, że niby jest się „licencjonowanym zabytkoznawcą”. Jednak chwila zastanowienia. Kurczę... alternatywny świat, a tu ni stąd ni z owąd ten termin. Dopiero w późniejszym czasie zaczęło się pojawiać już bardziej pasujące dookreślenie, że jest to „barok theriński”. Jakkolwiek przepych barokowych mebli doskonale wpisuje się w gusta mających pieniądze arystokratów.
Autor w niektórych momentach przeciwstawia się znanym schematom i przesądom. Chyba najważniejszym z nich byłaby tu walka z dawnym przesądem, że kobieta na pirackim statku przynosi nieszczęście (zobrazowaniem mogłaby być scena z „Piratów z Karaibów”, gdy znajdują suknię na pokładzie).
„Są dobrymi oficerami – przyzwoitymi żeglarzami, ale lepszymi oficerami od ciebie czy ode mnie. Tak już bogowie je skonstruowali. Po drugie, brak kota na pokładzie przynosi pecha. Nie chodzi o to, że koty zabijają szczury, ale też o to, że to najdumniejsze stworzenia na świecie, nieważne, suche czy mokre.”
Autor wciska więc kobiety w ten wydawałoby się męski świat, przy czym są one dodatkowo namaszczone przez samego boga mórz. Tym samym uzyskane zostało równouprawnienie płci na statkach.
Wiele krwi się leje wraz z rozwijaniem się fabuły, chociaż wyraźnie zostały wyznaczone różnice między powiedzmy: zwykłą bijatyką, starciem o jakiś wyznaczony cel a zwykłym bestialstwem.
Cechą charakterystyczną stylu Lyncha jest jego zamiłowanie do żartu i ironii, która w wielu sytuacjach nam towarzyszy i rozładowuje atmosferę. To kolejna rzecz którą można uznać w tym wypadku za ogromny plus.
„- Cóż... - powiedział. - Piękny dzień na schodzenie po linie. Pomodlisz się za nas, nim ucałujemy ziemię na pożegnanie?
- Występny Wartowniku – powiedział Locke – ludzie to głupcy. Chroń nas przed samymi sobą. A jeśli nie możesz, niech będzie krótko i bezboleśnie.”
„Hm... (…) Widowiskowe. Niecodzienne. Niegroźne. Nie jestem pewien, czy te pojęcia dobrze się wpasowują w schemat pirackiego życia.”
I tak z okazji niedawnego Święta Kota, w tym wypadku wiele mówiący cytat. Kto ma lub miał kota, mógł się też spotkać z takim właśnie wzrokiem ^^:
„- Co jest...? - zdziwił się.
- Miau – odpowiedział kociak, patrząc mu w oczy. Wyglądał jak wszystkie małe koty – czyli jak przyszły tyran. Jak śmiałeś się poruszyć? - pytały nefrytowe ślepia. Było mi tak wygodnie. Za karę zginiesz. Kiedy jednak zdał sobie sprawę, że ważące dwa albo trzy funty ciałko jednak nie wystarczy, żeby jednym potężnym ciosem łapy przetrącić Locke'owi kark, oparł mu się łapkami na ramionach i potarł mokrym noskiem o jego usta.”
Książka dla ludzi lubiących wiele akcji, różne intrygi, czarny humor a w tym wypadku także żeglarstwo.
http://czytamjestempodrugiejstronielustra.wordpress.com